Dzisiejszą szarlotkę dedykuję
tym, którzy uwielbiają to ciasto. Ja, kiedy widzę szarlotkę np. w sklepie od
razu w myśli układam sobie przepis. Wówczas bardzo często wracając z zakupów kupuję po drodze jabłka.
Tak było i tym razem. Kupiłam 2 kg "szarej renety" i po przyjściu do domu
zabrałam się za pieczenie ciasta.
Nie przypuszczałam, że będę
ten przepis wstawiać jako post, tak więc nie zrobiłam zdjęcia ze składnikami.
Ale za to zrobiłam dużo zdjęć upieczonej szarlotki :)
Składniki:
640 g mąki pszennej
250 g masła zimnego (prosto z
lodówki)
3 żółtka
180 g cukru
2 łyżki kwaśnej śmietany
Ponadto:
2 kg jabłek (szara reneta)
½ szklanki cukru
2 łyżki wody
1 łyżka masła zimnego
Wykonanie:
Do misy miksera wsypałam
przesianą mąkę, dodałam pokrojone w małą kostkę masło i wymieszałam mikserem.
Początkowo cząsteczki masła pokryły się mąką ale po chwili wszystko zaczęło się
łączyć i powstała mieszanka o sypkiej konsystencji.
W tym przepisie nie użyłam proszku do pieczenia.
Teraz dodałam pozostałe
składniki, czyli żółtka śmietanę i cukier. Ponownie wszystko wymieszałam.
Ciasto podzieliłam na dwie części 2/3 i 1/3. Mniejszą część zagniotłam w małe
bryłki i włożyłam do lodówki.
Mniejszą część wysypałam do wyścielonej
papierem do pieczenia foremki (36 x 25
cm) i uklepałam, żeby powstał równy spód do szarlotki
Foremkę z ciastem wstawiłam do
nagrzanego do 180 °C (g/d) na
około 25 minut. Wyjęłam, kiedy spód upiekł się na złoty kolor.
W międzyczasie umyłam jabłka,
obrałam i pokroiłam na ćwiartki pozbywając ich gniazd nasiennych, a następnie posiekałam
na cieniutkie plasterki. Można to zrobić za pomocą tarki, ja użyłam noża. Takie
siekanie poszło mi naprawdę szybko.
Do rondla z grubym dnem wlałam
2 łyżki wody i przełożyłam ok. 1/3 ilości pokrojonych jabłek, wsypałam 1/3 części
cukru, ponownie dodałam jabłka, cukier i
ostatnią warstwę jabłek i cukru. Na wierzchu rozłożyłam wiórki masła.
Jabłka prażyły się na średnim
ogniu około 15 -20 minut. Mieszałam, żeby się wszystko połączyło, ale żeby nie
do końca jabłka się rozpadły. Kiedy płyn odparował, rondel zestawiłam z gazu.
W tym czasie ciasto się
upiekło i zdążyło już przestygnąć.
Na podpieczony spód wyłożyłam uprażone
jabłka, a na wierzchu wysypałam starte na tarce zimne ciasto wyjęte z lodówki.
Powstała kruszonka.
Ciasto ponownie wstawiłam do
gorącego (180 °C (g/d) piekarnika na około 30 minut, kiedy wierzch
się ładnie zazłocił.
Ciasto wystudziłam i obficie
upudrowałam cukrem pudrem.
Kiedy odkroiłam kawałek do spróbowania,
poczułam pyszny zapach masła. To z tej wierzchniej kruszonki.
Ciasto zachowało kawałki nierozgotowanych
jabłek, ale w części zatopionych w smacznym musie jabłkowym. Po prostu pysznie.
Zachęciłam Was tym opisem i
zdjęciami? Myślę, że tak. Powinniście spróbować, bo warto. Życzę SMACZNEGO! Krys :)
Dziękuję za odwiedziny
na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz...