Jak ten czas leci. Niedawno
szykowaliśmy się do zabawy sylwestrowej a już dzisiaj myślimy o „tłustym
czwartku”. Czy macie już wybrane swoje ulubione pączki, które będziecie smażyć na
ten jeden najbardziej słodki, tłusty dzień?
Ja mam swojego faworyta. Nie
jednego. Z pewnością oprócz pączków zrobię (jak co roku) górę faworków.
Dzisiaj podsuwam Wam jeszcze
jedną propozycję na pyszne pączki. Zrobiłam je błyskawicznie (nie licząc czasu
wyrastania ciasta), dlatego je polecam. A do tego są niesamowicie pyszne, uzależniające
i... ładne J
Składniki na 22 szt:
500 g mąki pszennej (przesianej)
3 żółtka
1 jajko
25 g świeżych drożdży
2 łyżeczki octu (może być spirytus)
50 g (ok. ¼ szklanki) cukru
1 łyżkę cukru z prawdziwą wanilią
200 ml ciepłego mleka
100 masła (roztopionego i wystudzonego)
aromat rumowy (brak na zdjęciu)
konfitura wieloowocowa
Ponadto:
olej (do smażenia)
cukier puder do posypania pączków
lukier
Wykonanie:
Najpierw zrobiłam rozczyn z
drożdży.
Drożdże rozkruszyłam, wsypałam
1 łyżkę mąki, 1 łyżeczkę cukru, wlałam
ciepłe (nie może być gorące) mleko. Wymieszałam, przykryłam ściereczką i odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Kiedy rozczyn potroił swoją objętość
zabrałam do przygotowania ciasta.
Mąkę wsypałam do miski miksera
i dodałam pozostałe składniki, czyli: żółtka,
ocet (dodanie jego zapobiega
wchłanianiu tłuszczu podczas smażenia), roztopione, wystudzone masło,
cukier, cukier z wanilią i aromat. Na koniec wlałam wyrośnięty rozczyn
drożdżowy.
Teraz trzeba dobrze wyrobić
ciasto. Jeśli robi się to za pomocą haka
w mikserze, to sprawa jest uproszczona. Jeśli ręcznie to trochę potrwa.
Pamiętajcie, że dobrze wyrobione ciasto to więcej niż połowa sukcesu. Ciasto ma
być tak wyrobione, żeby odchodziło od ręki i od miski.
Najlepiej nie dosypywać mąki w
trakcie wyrabiania, wówczas nasze pączki będą puszyste. Kiedy osiągniemy nasz
zamierzony cel to już z górki J
Wyrobione ciasto przełożyłam wysmarowanej
(delikatnie) olejem miski, przykryłam ściereczką i pozostawiłam do
wyrośnięcia w ciepłym miejscu na około 2 godziny. Kaloryfery grzeją, więc nie było
problemu. Ciasto pięknie wyrosło.
Wyrośnięte ciasto przełożyłam na
oprószoną mąką deskę, szybko wyrobiłam.
Z ciasta odrywałam małe porcje
ciasta. Zważyłam jedną porcję, ok. 50 g. I wg tego „wzorca” formowałam kolejne
porcje ciasta na każdy pączek.
Placuszki lekko spłaszczyłam, na
każdym ułożyłam łyżeczkę konfitury. Zlepiłam brzegi bardzo dokładnie, żeby
podczas wysmażania pączki się nie otworzyły.
Wszystkie pączki przełożyłam na
papier do pieczenia, przykryłam ściereczka i zostawiłam na około godzinę do
wyrośnięcia.
W szerokim rondlu rozgrzałam
olej. Kiedy był już gorący, około 170 °C,
wrzuciłam kawałeczek ciasta, żeby sprawdzić, czy tłuszcz jest odpowiednio
rozgrzany. Jeśli ciasto zaskwierczy i dosyć szybko, do 1 minuty rumiane wypłynie na powierzchnię, to można przystąpić do smażenia pączków.
Wkładałam je pojedynczo i tyle
sztuk, aby luźno pływały w tłuszczu. Kiedy przyrumieniły się, odwróciłam na
drugą stronę, następnie wyjęłam łyżką cedzakową na papierowy ręcznik, żeby
osączyć z nadmiaru tłuszczu.
Zrobiłam lukier z 3 łyżek wody
i ok. 1 szklanki cukru pudru. Dobrze roztarłam, żeby nie było grudek i polukrowałam
pączki. Najlepiej jeśli są ciepłe.
A jeśli już przestygną, można
je upudrować cukrem pudrem
Pączki, jakie kto woli i można zjeść
do woli...
Polecam i życzę SMACZNEGO! Krys
Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło,
jeśli zostawisz komentarz...