Wiem, wiem... dawno mnie nie było. Ale cóż... życie. Już jestem. Już wracam. Mam nadzieję, że jesteście ze mną, bo ja jestem dla Was :)
Szał faworkowy i pączkowy już się zaczął. Faworki są pyszne i właściwie jemy je przez cały rok, bo są smaczne, bo większość z nas je lubi, bo łatwo się je robi, bo kiedy wysmaży się ich całą górę to kuszą swoim wyglądem i znikają w oka mgnieniu.
Szał faworkowy i pączkowy już się zaczął. Faworki są pyszne i właściwie jemy je przez cały rok, bo są smaczne, bo większość z nas je lubi, bo łatwo się je robi, bo kiedy wysmaży się ich całą górę to kuszą swoim wyglądem i znikają w oka mgnieniu.
Ale... jakie teraz faworki
smażymy? Które są najlepsze? Które królują na naszych stołach? Jakie są najbardziej popularne?
Co się kryje pod nazwą:
faworki wyśmienite, chrust, faworki drożdżowe, faworki domowe? Nie wiadomo.
Wszystkie smakują wyjątkowo i pięknie wyglądają.
Ja dzisiaj zapraszam Was na
... faworki luksusowe. Dlaczego tak je nazwałam? Jak już spróbujecie, z pewnością zagadka
się wyjaśni. Podpowiem, że zawierają dużo dobrych składników: dużo żółtek, śmietanę,
masło, rum... Natomiast nie zawierają cukru. Ale co tam, nie będę trzymać Was w
niepewności. Po prostu zapraszam do przepisu na moje luksusowe faworki...
Składniki:
500 g mąki pszennej
100 ml gęstej, słodkiej
śmietany
7 żółtek
2 jajka
40 g masła
1 łyżeczkę ekstraktu waniliowego
(jak kto woli)
20 ml rumu
szczypta soli
Ponadto:
1 l oleju do smażenia faworków
cukier puder do posypania
Wykonanie:
Mąkę przesiałam na deskę, dodałam
sól. Zrobiłam dołek, do którego wlałam jajka i żółtka, dodałam masło i śmietanę, wlałam rum i
ekstrakt waniliowy. Wszystko wymieszałam i wyrobiłam, żeby ciasto stało się gładkie. Przykryłam ściereczką
i odstawiłam na około 15 – 20 minut, żeby odpoczęło.
Po tym czasie dokładnie
wyrobiłam ciasto, żeby było jedwabiste i lśniące. Następnie wałkowałam,
składałam i znów wałkowałam. Chodzi o to, żeby podczas takiego wałkowania i
składania wtłoczyć jak najwięcej powietrza, dzięki czemu nasze faworki będą
delikatniejsze i bardziej kruche. Czynność tę powtarzałam do czasu, aż na jego powierzchni
powstały pęcherzyki powietrza.
Ponownie ciasto zawinęłam w
ściereczkę i wstawiłam na około 45 minut do lodówki.
Ciasto odkrawałam po kawałku i każdą porcję bardzo
cieniutko rozwałkowywałam. Nie miałam potrzeby podsypywać mąką, ponieważ ciasto
było bardzo jedwabiste. Wykrawałam radełkiem paski 15 x3 cm. Każdy pasek
nacięłam na środku wzdłuż na długości około 4-5 cm i delikatnie przewinęłam
jeden koniec przez nacięcie.
W rondlu rozgrzałam olej do
temp. 170° C. Wkładałam po 4 sztuki faworków. Smażyłam je z
obu stron. Wyjmowałam i układałam na tacy wyłożonej papierowym ręcznikiem, żeby
osączyć je z nadmiaru tłuszczu.
Następnie wyłożyłam na talerz, obficie obsypałam cukrem pudrem (bo ciasto nie zawiera cukru) i już można było rozkoszować się tymi pysznymi faworkami.
Czy już zdecydowaliście się na smażenie faworków? Myślę, że Was zachęciłam :) Życzę SMACZNEGO! Krys
Dziękuję za odwiedziny
na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz...
Krysiu jakie smaczne faworki :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam faworki, oj uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWyglądają wspaniale. A ja tak lubię faworki. Z chęcią zrobię twoją wersję Krysiu. Pozdrawiam serdecznie 😃
OdpowiedzUsuńWyglądają smaczni, muszę spróbować zrobić:)
OdpowiedzUsuńKrysiu, faworki rzeczywiście luksusowe - nie tylko pod względem składników, ale też wyglądu - schrupałabym chętnie takie pyszności :)
OdpowiedzUsuńSame pyszności u Ciebie Krysiu, faworki uwielbiam choć nie jem często.
OdpowiedzUsuńDługo Cie nie było ale cieszę się, że wracasz...buziaki...
Krysiu, Twoje faworki, na pewno pyszne!
OdpowiedzUsuńJa też jestem, znikam i znów jestem...
Wszystkiego dobrego.
Pozdrawiam Cię ciepło!
Już dawno nie jadłam faworków, miło będzie zrobić sobie od razu luksusowe ;))
OdpowiedzUsuńRewelacyjne, poproszę kilka na wynos :)
OdpowiedzUsuńMój syn gdy miał 14 lat robił najlepsze faworki. Niestety już ''wyrósł'' z tego. Twoje Krysiu są piękne i chrupiące, widać na odległość.
OdpowiedzUsuńSiedem żółtek - faktycznie na bogato. Ale na koniec karnawału można poszaleć :)
OdpowiedzUsuńjak nie lubię pączków, tak lubię faworki :)
OdpowiedzUsuńmam po prostu od paru dni przeogromną ochotę na faworki a tu jeszcze ten wpis:)
OdpowiedzUsuńJa akurat wczoraj robiłam faworki, maż je bardzo lubi :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam faworki :-)
OdpowiedzUsuń