Isla flotante to argentyński
deser, którego rodowód wywodzi się z Francji.
Kiedy zobaczyłam ten przepis w
jakieś starej gazecie, od razu postanowiłam zrobić ten deser na szczególną okazję. Poszperałam jeszcze w necie i właściwie nie
znalazłam nic nowego na temat tego
deseru. Wyczytałam jedynie w komentarzach, że bezy po połączeniu się z kremem waniliowym nie zachowują swojej w miarę
sztywnej struktury, co wygląda niezbyt
apetycznie.
Trzeba było coś zmienić. Zrobiłam bezy opierając się o mój przepis na Pavlową, którą
pokazałam tutaj.
To była dobra decyzja. Bezy
upiekły się doskonale a reszta, czyli mus i krem wpasowały się do całości
Składniki na bezy:
5 białek ze świeżych, dużych jajek
230 g cukru
2 płaskie łyżeczki mąki
ziemniaczanej
1 łyżeczka soku wyciśniętego z
cytryny
Składniki na mus czekoladowy:
110 g gorzkiej czekolady
160 ml kremówki (30%)
80 ml kremówki tortowej (36%)
50 g małych bezików
(dekoracyjnych)
Składniki na krem waniliowy:
5 żółtek
100 g cukru
330 ml kremówki (30%)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
Wykonanie:
Najpierw zajęłam się
zrobieniem małych bezików:
Białka ubiłam w
mikserze (z końcówką do ubijania piany) najpierw na małych obrotach miksera, a
potem stopniowo zwiększałam aż piana stała się zwarta i sztywna.
Zmniejszyłam obroty
miksera i porcjami wsypywałam cukier, dodałam mąkę oraz sok z cytryny, cały czas
miksowałam na wolnych obrotach do uzyskania lśniącej i gładkiej masy.
Sok z cytryny dodany
podczas ubijania piany powoduje, że beza będzie po upieczeniu krucha na
zewnątrz i wilgotna w środku.
Na papierze do pieczenia
odrysowałam od szklanki okręgi o średnicy 6,5 cm.
Piekarnik włączyłam na
180 °C (termoobieg).
Ubitą na sztywno pianę wykładałam łyżeczką na narysowanych na papierze
okręgach. Utworzyłam okrągłe kopczyki, a następnie za pomocą małego nożyka
formowałam bezy rozciągając je na boki i
ku górze.
Trzeba uważać, żeby nie wyjść poza okręgi.
Na wierzchu zrobiłam
niewielkie wgłębienia.
Blaszkę wstawiłam do piekarnika i po 5
minutach zmniejszyłam temperaturę do 120 °C. Bezy zostawiłam do pieczenia na
1,5 godziny.
W międzyczasie, po godzinie zmniejszyłam
temperaturę do 100 °C.
Zachowując właściwą temperaturę pieczenia
bezy się nie spieką i zachowają piękny
jasny kolor. Bezy mają się raczej suszyć w piekarniku.
Po zakończeniu pieczenia/suszenia uchyliłam drzwiczki piekarnika i pozostawiłam
blaszkę z bezami do wystudzenia.
Następnie wyjęłam blaszkę, bezy przełożyłam na kratkę.
Kiedy bezy stygły, zajęłam się wykonaniem musu czekoladowego.
Śmietankę (30%) rozgrzałam w rondelku. Gorącą wlałam do połamanej w kostkę czekolady.
Wymieszałam, żeby się czekolada rozpuściła. Odstawiłam na pól godziny do
wystudzenia.
Zmiksowałam małe beziki na
drobne cząstki.
Kremówkę (36%) ubiłam na puch
i wymieszałam z rozpuszczoną w śmietance czekoladą i
zmielonymi bezikami.
Wszystko dokładnie
wymieszałam. Powstał puszysty krem
czekoladowy.
Mus przełożyłam do szprycy i napełniłam nim bezy.
Gotowe wstawiłam do lodówki na około godzinę.
Teraz czas, żeby zrobić waniliowy krem.
Żółtka ubiłam z cukrem na
puszystą masę.
Śmietanę zagotowałam z
ekstraktem waniliowym. Gorącą wlewałam małym strumieniem do jajek cały czas
mieszając. Następnie wszystko przelałam z powrotem do rondelka, wstawiłam na mały
gaz i mieszałam do momentu, aż krem zaczął gęstnieć. Zestawiłam z gazu. Trzeba
uważać, żeby się krem nie zagotował. Wystudziłam.
Na talerzyki wlałam krem
waniliowy i układałam na nim bezy z musem czekoladowym.
Wyglądały jak pływające bezy
udekorowane owocami.
Krysiu, jak Ty kusisz słodkościami a ja muszę ograniczać...nasza mistrzyni kuchni...buziaki...miłego dnia...
OdpowiedzUsuńBasiu, dziękuję za ten miły komentarz. Buziaki dla Ciebie :)
Usuńjaki piękny deser:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKrysiu, to wygląda po prostu obłędnie. Ten mus, beza, krem waniliowy. Szczyt wspaniałych smaków. A i wizualnie jest to coś pięknego. Podziwiam Cię :) Takim deserem można zaskarbić serce każdego, kto go spróbuje. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMadziu, dziękuję za miły komentarz. Polecam Ci zrobienie takiego deseru. Goście będą wdzięczni :)
UsuńStawia Pani przede mną coraz wyższą poprzeczkę. Ja się uczę i właściwie mi to wychodzi, ale taki deser, to dla mnie duże wyzwanie. Spróbuję się z nim zmierzyć, bo wygląda nieziemsko. Czegoś podobnego szukałam. Chcę moich gości poczęstować pysznym deserem. Może mi się uda. Pozdrawiam:) Elżbieta
OdpowiedzUsuńWobec tego, życzę udanego wypieku i... smacznego :)
UsuńKrysiu, to taki deser jak w najbardziej wykwintnej restauracji! teraz, jak zrobiło się zimno to jestem pies na słodycze a to dobrze mi nie wróży ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję Madziu za takie miłe słowa. Kochana, z Twoją idealną figurą nie straszne są żadne łakocie. Miłego dnia :)
UsuńMoje oczy nasycone...:),teraz czas na realizację:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
______________________________
http://stylowo40.blogspot.com/
Czas po prostu zrobić taki deser :)
UsuńCoś pięknego! Wpraszam się na taki elegancki deser😀
OdpowiedzUsuńZapraszam Olu :)
UsuńWygląda rewelacyjnie:) Nie dziwię się,że goście byli zachwyceni:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba. Dziękuję :)
UsuńMam ochotę popłynąć wpław na taką wyspę :)) Cudo zrobiłaś, Krysiu!
OdpowiedzUsuńTakie słowa to balsam na moją duszę. Dziękuję :)
UsuńAleż to cudnie wygląda, jak z najlepszej restauracji:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńDzisiaj u Ciebie Krysiu elegancko i światowo. Bardzo mi się podoba deser.
OdpowiedzUsuńAleż bym taki zjadła :)
Cieszę, że przypadł Ci do gustu mój deser. Chętnie bym Cię poczęstowała:)
UsuńUczta dla zmysłów <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńRozkosz dla podniebienia:)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak smakuje :)
UsuńUwielbiam bezy, ale nigdy nie dodawałam mąki ziemniaczanej.Czy z mąką ziemniaczana wychodzą lepsze?
OdpowiedzUsuńWitam. Dodanie mąki ziemniaczanej do ubicia piany na bezę sprawi, że pana będzie wzmocniona. Czasami zdarza się, że właśnie po dodaniu mąki mała beza podczas pieczenia pęknie, ale w tym przypadku zależało mi na jej wzmocnieniu. Pozdrawiam :)
UsuńPierwsze słyszę, ale wygląda obłędnie:)
OdpowiedzUsuńmiłego dnia Krysiu, pozdrawiam cieplutko
Ciesz się, że Ci się podoba Reniu :)
UsuńPije akurat herbatkę, trafiłam do ciebie. Poproszę taki deserek
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, częstuj się. Jedna wyspa jest dla Ciebie :)
UsuńOjoj Krysiu cudowny deser, z chęcią bym taki zjadła nawet teraz. Pozdrawiam cię serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńA ja chętnie bym Cię poczęstowała :)
UsuńKrysiu no muszę przyznać że fiu fiu deser! Kusisz mocno! ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie o to kuszenie chodzi :)
UsuńWow Krysiu cudny deser :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńZapachniało mi domem mojej babci, ona uwielbiała ten deser i podawała go przy wielkich okazjach i małych okazyjkach. :)
OdpowiedzUsuńMasz rację to deser na szczególne okazje :)
UsuńKrysiu, niezwykły deser zrobiłaś!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba :)
OdpowiedzUsuńciekawy deser :) wcześniej go nie znałam.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o nim, wygląda cudwnie :-)
OdpowiedzUsuń