Ostatnio byliśmy na urodzinach młodszej trzyletniej wnuczki Karinki. Był wspaniały tort i były Profiteroles z czekoladą nadziewane bitą śmietaną, które zrobiła moja córka. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie przywiozła przepisu na ten fantastyczny deser.
Profiteroles swoje korzenie czerpie z renesansu. Jest to jeden z popularniejszych deserów we Włoszech. Są również bardzo popularne we Francji i Anglii.
Upiekłam te fantastyczne ptysie a teraz przedstawiam Wam Kochani przepis. Zróbcie i przekonajcie się, że nie są trudne do wykonania. A do tego takie smaczne :) Polecam serdecznie.
Składniki na ciasto ptysiowe:
100 g masła
200 ml wody
szczypta soli
1 łyżeczka cukru
4 jajka
1 szklanka mąki pszennej
Składniki na krem:
500 ml kremówki2 łyżki cukru
Składniki na polewę czekoladową:
500 ml śmietanki kremówki
400 gr czekolady (gorzkiej)
20 ml mleka
Piekarnik nastawiłam na temperaturę 220
°C.
Do wystudzonego ciasta dodawałam jajka. Po jednym. Mieszałam. Każde następne wbijałam dopiero, kiedy poprzednie dobrze zostało wchłonięte przez ciasto. Wymieszałam łyżką i na koniec ciasto stało się gładkie i lśniące.
Ciasto przełożyłam do rękawa cukierniczego i wyciskałam ptysie na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Piekłam 15 minut, zmniejszyłam temperaturę do 190 °C i ustawiłam czas jeszcze na 10 minut. Po czym wyłączyłam piekarnik i zostawiłam lekko uchylone drzwiczki. W tym czasie ptysie ostygły i mogłam przystąpić do dalszej pracy.
Takie ptysie bez nadziewania można przechowywać w szczelnym pojemniku nawet dwa tygodnie.
W każdym ptysiu najpierw zrobiłam od spodu otworki, aby zmieściła się w nich końcówka szprycy. Następnie...
Piekłam 15 minut, zmniejszyłam temperaturę do 190 °C i ustawiłam czas jeszcze na 10 minut. Po czym wyłączyłam piekarnik i zostawiłam lekko uchylone drzwiczki. W tym czasie ptysie ostygły i mogłam przystąpić do dalszej pracy.
Takie ptysie bez nadziewania można przechowywać w szczelnym pojemniku nawet dwa tygodnie.
W każdym ptysiu najpierw zrobiłam od spodu otworki, aby zmieściła się w nich końcówka szprycy. Następnie...
...zrobiłam krem:
Schłodzoną śmietankę ubiłam na niskich obrotach, dodając cukier. Kiedy osiągnęła konsystencję puszystego kremu, nałożyłam ją do rękawa cukierniczego i delikatnie wciskałam do ptysiów.
Ułożyłam je na półmisku. Nawet bez polewy czekoladowej bardzo ładnie się prezentowały. Ale w końcu to mają być Profiteroles, więc muszą być całe w czekoladzie. A więc do dzieła....
Przygotowałam polewę czekoladową:
Do rondelka wlałam śmietankę, dodałam mleko i połamaną na kawałeczki czekoladę . Wstawiłam na gaz i mieszałam do czasu rozpuszczenia się czekolady i połączenia wszystkich składników. Przestudzoną polewę wstawiłam do lodówki i kiedy zaczęła gęstnieć zanurzałam ptysie kolejno w polewie i wyjmowałam przy pomocy dwóch widelców.
Ułożyłam na tacy do wyschnięcia.
Ułożyłam na tacy do wyschnięcia.
A zaraz po tym przystąpiliśmy... do degustacji:) Były pyszne!
Można jeszcze dowolnie udekorować, np. białą czekoladą...
Moje wyglądały tak jak na zdjęciach. Ale zapewniam Was, że nie ma to znaczenia jak udekorujecie. Są tak smaczne i delikatne, że znikną z talerzyka w oka mgnieniu. Ja życzę SMACZNEGO! Krys
Jadłam być może podobne. Teraz się zbiorę i sama zrobię. Wyglądają rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńAle cudne. Poproszę o jednego, no ...może dwa? Iwa
OdpowiedzUsuńByłam na weselu mojej koleżanki we Francji i tam właśnie jadłam Profiteroles polane karmelem. Podane były na tacach ułożone w piramidki. Obok Twoich zdjęć przejść nie można obojętnie. Więc albo biorę jedną sztukę, albo zrobię całą tacę :)
OdpowiedzUsuńProfiteroles bardzo często podawane są we Francji właśnie na weselach. Układa się je w croquembouche czyli piramidy ptysiowe. Proponuję zrobić całą tacę, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pozdrawiam, Krys
UsuńCoś dla łasuchów. Takie śliczne. Nie piekłam nigdy ptysiów, chociaż bardzo lubię. No i bita śmietana :)) moja ulubiona :) Oj, Krys, chyba wezwałaś mnie na ring. Jutro zrobię. "łasuszka"
OdpowiedzUsuńSą mega pyszne. Byłam pod wrażeniem kiedy zjadłam je po raz pierwszy. W końcu postanowiłam, że zrobię je sama. I wtedy byłam pod jeszcze większym wrażeniem, że udało mi się :)
OdpowiedzUsuńPolecam ten deser - to jest rewelacja :)
Nina
Są tak pyszniutkie, że poproszę chociaż wirtualnie jednego ptysia :) Ania
OdpowiedzUsuńAż mi żal patrzeć. Chciałbym choć jednego zjeść. Wszystkie są apetyczne.
OdpowiedzUsuńTwoje ptysie-profiteroles w czekoladzie wyglądają przepysznie jak z najlepszej francuskiej kawiarni....:))
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz :)
UsuńJa na diecie redukcyjnej więc tylko tęsknym okiem popatrzę... Brawa dla Ciebie i Karinkowej Mamusi :) za profiterolki. Kiedyś na pewno zrobię!
OdpowiedzUsuńJak z cukierni! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki , na Panią zawsze można liczyć. Wyszły super ! Młoda kuchareczka
OdpowiedzUsuńWitam. Cieszę się, że "profiteroles" się udały i mam nadzieję smakowały. Dziękuję za miły komentarz. Pozdrawiam, Krys
Usuń