Kto z nas nie pokusił się
choćby raz, żeby zjeść takiego rogala 11 listopada, w dniu św. Marcina ? Tradycję jedzenia rogali świętomarcińskich
można porównać do tradycji spożywania w
tłusty czwartek pączków i faworków. Oryginalne, certyfikowane rogale
świętomarcińskie wykonane są z białego maku, z dodatkiem miodu, rodzynek,
orzechów i skórki pomarańczowej i pachną migdałami. Mają kształt podkowy i ważą
około 250 g. Jadłam oryginalne rogale i właśnie takie chciałam zrobić, dlatego
kiedy znalazłam przepis tutaj,
zainspirowałam się nim i wzięłam się do pracy. No cóż, trochę czasu mi to
zajęło, ponieważ chciałam Wam pokazać więcej szczegółów podczas wyrabiania masy i ciasta. Zrobienie tych
rogali wcale nie jest trudne. Trzeba się tylko trzymać przepisu a potem zajadać
pysznymi rogalami świętomarcińskimi
Składniki na masę:
500 g białego maku
85 g masła
250 g cukru
250 g miodu
85 g rodzynek
100 g migdałów (lub orzechów) obranych ze skórki i
zmielonych
2 łyżki skórki pomarańczowej
300 g biszkopcików
5 jajek
ekstrakt migdałowy
Składniki na ciasto półfrancuskie (drożdżowe):
300 g masła
400 ml mleka
1 kg przesianej mąki pszennej
20 g świeżych drożdży
120 g masła
120 g cukru
2 jajka
+ 1 żółtko (brak na zdjęciu)
1 płaską łyżeczkę soli
Składniki na lukier:
200 g cukru pudru
3 łyżki gorącej wody
Do dekoracji:
posiekane migdały
Przepis podaję wcześniej. Przed świętem. Jeśli chcecie upiec takie rogale, musicie po prostu zdobyć biały mak (można przez internet). A nie jest to łatwe, ponieważ prawie wszystko jest wykupywane przez cukiernie z Poznania, w którym właśnie jest królestwo wypieków rogali świętomarcińskich.
Na zrobienie tych rogali
dobrze jest rozłożyć pracę na dwa dni. Pierwszego dnia zrobiłam masę, a drugiego dnia resztę.
Wykonanie:
Najpierw przygotowałam
nadzienie z białego maku:
Mak po opłukaniu zalałam
gorącą wodą i wstawiłam do gotowania na małym gazie na około 30 minut.
Odcedziłam przez gęste sito.
Można dodatkowo wyłożyć gazą. Po wystudzeniu zmieliłam w maszynce z najdrobniejszym sitkiem.
Biszkopty i migdały
rozdrobniłam w blenderze na piasek.
Rodzynki i skórkę pomarańczową
drobno posiekałam.
W garnku z grubym dnem
roztopiłam masło. Wsypałam cukier, dodałam miód, rodzynki, zmielone migdały i skórkę pomarańczową.
Wymieszałam.
Kiedy wszystkie składniki
połączyły się z miodem, dodałam zmielony
mak. Zostawiłam na małym gazie na jeszcze około 7 minut. Mieszałam uważając,
żeby się nie przypaliło. Zdjęłam z gazu i odstawiłam do wystudzenia.
Masę przełożyłam do misy
miksera, wsypałam rozdrobnione biszkopty.
Mikser włączyłam na małe
obroty. Nie przerywając miksowania
wbijałam po jednym jajku. Kolejne dodawałam
wtedy, kiedy poprzednie wmieszało się do masy.
Dobrze wymieszaną masę odstawiłam
do następnego dnia.
Na drugi dzień zabrałam się
za zrobienie ciasta drożdżowego
300 g masła włożyłam do
zamrażarki.
Wszystkie pozostałe składniki
ciasta powinny mieć temperaturę pokojową.
Mleko podgrzałam do
temperatury 37°C.
Teraz zrobiłam rozczyn
drożdżowy:
W miseczce roztarłam drożdże z
2 łyżeczkami mąki (z 1 kg), 2 łyżeczkami cukru (ze 120g) i 100 ml ciepłego
mleka (z 400 ml). Przykryłam ściereczką i odstawiłam w ciepłe miejsce do
wyrośnięcia.
120 g masła roztopiłam w
rondelku na małym gazie.
Jajka i żółtko ubiłam z cukrem
na puch.
Do misy miksera wsypałam mąkę,
dodałam rozczyn, ubite jajka (wówczas ciasto jest bardziej puszyste), mleko i
sól. Wymieszałam.
Nie przerywając mieszania
dodawałam partiami stopione, wystudzone masło. Każdą następną porcję masła
dodałam wtedy, kiedy poprzednia dokładnie wmieszała się do ciasta. To
spowoduję, że nie będzie się kleić.
Ciasto wyrabiałam długo, ale
dokładnie tak, aby przestało się kleić.
Przykryłam ściereczką i
odstawiłam do wyrośnięcia na około pół godziny.
Masło wyjęłam z zamrażarki, starłam na tarce jarzynowej z dużymi oczkami. Żeby zabezpieczyć przed ogrzaniem wstawiłam na chwilę do lodówki.
Wyrośnięte ciasto odgazowałam
uderzając w nie pięścią. Wyrobiłam i rozwałkowałam na kształt prostokąta.
Masło wyjęłam z lodówki i
rozłożyłam je na cieście na 2/3 części ciasta, zostawiając 1/3 pustą.
Teraz zaczęłam składać ciasto
w ten sposób, że najpierw 1/3 część ciasta bez masła złożyłam do środka.
Następnie od góry 1/3 części ciasta przykryłam pozostałe ciasto tworząc
prostokąt z 3 warstwami ciasta i 2 warstwami masła. Docisnęłam i ponownie
rozwałkowałam ciasto na kształt prostokąta. Złożyłam je tak, jak poprzednio i
włożyłam na pół godziny do lodówki.
Ten proces składania i
wałkowania powtórzyłam jeszcze dwukrotnie i schładzałam je w lodówce. W ten
sposób otrzymałam 81 warstw ciasta.
Ostatni raz rozwałkowałam
ciasto na kształt prostokąta na grubość około 5 mm i wycinałam z niego
naprzemiennie trójkąty. Można to zrobić za pomocą noża, ja wycinałam radełkiem.
Masę makową rozłożyłam na
każdym trójkącie na całej długości.
Ciasto od podstawy zawinęłam
do środka na około 3 cm, następnie zrobiłam na
środku nacięcie, końcówki lekko odchyliłam i skręcałam na boki tworząc podkowę.
Na blaszkę do pieczenia
rozłożyłam papier i układałam rogale. Zostawiłam do wyrośnięcia na około pół
godziny.
Piekarnik włączyłam na 180 °C.
Rogale piekłam około 20
minut, do czasu, żeby się zrumieniły.
Po wyjęciu z piekarnika,
jeszcze ciepłe polałam lukrem i obsypałam posiekanymi
migdałami.
Udały mi się :) Wyszły smaczne :) Takie jak chciałam :) Jest tylko jedno ale... Moje rogale wyszły trochę większe niż oryginalne (ważą od 230 do 350 g) , ale... czy to ma znaczenie?
Z tej porcji powinno wyjść 25
szt. a ja zrobiłam 20.
Zachęcam i Was do zrobienia i
życzę SMACZNEGO! Krys
U nas nie ma tej tradycji, ale Twoich rogalików Krysiu chętnie bym spróbowała!
OdpowiedzUsuńBasiu, myślę, że zasmakowałyby Ci :)
UsuńUwielbiam te rogale, trochę boję się nadmiaru pracy przy nich, dlatego kupuję gotowe, ale Twoje wyszły idealne:)
OdpowiedzUsuńTrochę pracy jest ale warto zrobić i mieć ich do woli. Można zamrozić i znów zjeść.... :)
UsuńJest pani pracowita jak mrówka. Szacun dla Pani:)
OdpowiedzUsuńDzień zawsze zaczynam od internetu a najpierw zaglądam na pani stronę. Jestem pod wrażeniem tego co pani robi. I to wszystko jest dla nas. DZIĘKI WIELKIE :)
Ja takich rogali nie upiekę, bo nie potrafię, ale z miłą chęcią zobaczyłam jak się to robi.
Chętnie zjadłabym takiego wspaniałego rogala, ale kupię jednego i zjem. Pomyślę wówczas o pani:) Pozdrawiam, Jolanta
Dziękuję za ten miły komentarz. Pozdrawiam :)
UsuńKrysiu kusząco apetyczne rogale, żadna cukiernia by się ich nie powstydziła:)
OdpowiedzUsuńBeatko, najważniejsze że wszystkim smakowały :)
UsuńPychota :D
OdpowiedzUsuńOj, tak. Są pyszne :)
UsuńKrysiu, to jest mistrzostwo- nie wiem czy bym podjęła to wyzwanie, zwykle z tymi rogalami szłam na łatwiznę czyli cukiernie :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja też zawsze kupowałam. W końcu kiedyś trzeba spróbować zrobić :)
Usuńpysznie wyglądają !
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńcudowne!!!! :-)
OdpowiedzUsuńi smaczne :)
UsuńAleż one piękne, ale i pracochłonne. Jestem pod wrażeniem Twojej pracowitości. Wiem jednak, że jak ma się na coś ochotę, to czas potrzebny na zrobienie nie jest ważny. A jaka satysfakcja :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością rogale smakują pysznie. Częstuję się wirtualnie jednym :)
sama jeszcze ich nie piekłam, wspaniale wyszły! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś taki dzień nadejdzie, że pewnie upieczesz :)
UsuńMoje ukochane :) Wypasione ci wyszły. Ja w tym roku odpuszczam :)
OdpowiedzUsuńO, tak. Farszu nie żałowałam :)
UsuńCo roku jadłam w Poznaniu. W tym roku po raz pierwszy nie :(
OdpowiedzUsuńWpadnij do Wrocławia, póki jeszcze mam :)
UsuńKrysiu, po prostu mistrzostwo!!! Brawo!!!
OdpowiedzUsuńOch, aż tak? Bardzo dziękuję :)
UsuńKrysiu ładne, apetyczne wręcz kuszące te Twoje rogaliki. :)
OdpowiedzUsuńTaki miałam zamiar, żeby kusiły :)
UsuńJak ja uwielbiam te rogale. Muszę dorwać biały mak i koniecznie zrobić :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie. Warto zrobić :)
UsuńKiedyś zamawiałam je przez internet.....a niedawno byłam w Poznaniu i jadłam oryginał z najlepszej cukierni, są pyszne i mega kaloryczne ;) dlatego limit na ten rok już mam wyczerpany :/ może kiedyś zrobię sama bo Twoje rogaliki wyglądają też jak z najlepszej cukierni czyli warto się troszkę pomęczyć :)
OdpowiedzUsuńWarto się pomęczyć, żeby zadowolić rodzinę i siebie. Chciałam, żeby były przede wszystkim smaczne :)
Usuńoj kusisz Krysiu , kusisz :D
OdpowiedzUsuńza mną chodzą już od roku, ale nigdzie do tej pory nie znalazłam białego maku.
Pięknie wyszły, buziaki niedzielne:)
Zaopatrzyłam się w mak wcześniej, ponieważ w zeszłym roku nie udało mi się kupić. Pozostaje tylko sprzedaż wysyłkowa :) Pozdrawiam słonecznie :)
UsuńChętnie bym zjadła, tylko zrobić nie ma kto ;-) wpraszam się Krys do Ciebie na rogalika:)
OdpowiedzUsuńJeśli nie pieczesz własnych rogali, to zapraszam. Chętnie Cię poczęstuję :)
UsuńRogale wyglądają bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wpis, wszystko jest tak dokładnie opisane i sfotografowane :)
Dziękuję za ten miły komentarz :)
UsuńZrobię rogale podobne, bo z niebieskim makiem. Za pani radą wiele przepisów udało mi się zrobić. Polepię, pokleję i zobaczymy co mi wyjdzie. na pewno się pochwalę jak mi wyszło. Najbardziej boję się tego ciasta. Ale spróbuję. Pozdrawiam :) Monika Z.
OdpowiedzUsuńWobec tego, życzę powodzenia :)
UsuńTak jak pisali poprzednicy - Krysiu jesteś niesamowita! Tyle czasu i pracy, że też Ci się chciało ;) Myślę jednak, że warto było podjąć się takiego wyzwania kulinarnego, patrząc na efekt końcowy.
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym spróbowała jednego rogalika - wyglądają tak bardzo apetycznie...
Sama byłam ciekawa jak mi to wyjdzie. Okazało się to możliwe. A poświęcony czas i praca... wszystko dla tych, którzy tutaj zaglądają i czytają i pieką ....
UsuńA na rogalika zapraszam Cię :)
Zawodowo zrobione. Krysia, toś Ty jest nasza, Wielkopolska? :) Bo chyba nie wszędzie te rogale są znane...
OdpowiedzUsuńKochana, te oryginalne rogale we Wrocławiu również można kupić. Można również zamówić sobie, żeby dotarły na czas prosto z Poznania. Można też, tak jak zrobiłam w tym roku... po prostu upiec :)
UsuńWow, u ciebie już są! Ja się dopiero przymierzam.
OdpowiedzUsuńNo, tak. Wcześniej upiekłam, żeby zachęcić innych :)
Usuńkooocham te roooogaaaleee!! <3 i to nadzienie <3
OdpowiedzUsuńja swoje już robiłam, zawładnęły mną totalnie ;)
W tym roku niestety już nie zdążę ;(
No właśnie, wiesz co to znaczy pyszne nadzienie tych rogali :)
UsuńKrysiu są wspaniałe! ja jeszcze nie robiłam takich tradycyjnych marcińskich rogali, podrzuć mi kilka:))
OdpowiedzUsuńChętnie się podzielę :)
UsuńKrysiu cudne są te rogaliki, ja w tym roku po prostu nie zdążę upiec własnych :-) częstuje się zatem twoimi :-)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę. Częstuj się Marzenko :)
UsuńNie da się przejść obok takich rogali obojętnie. Krysiu wyglądają przesmacznie i chętnie skradnę ci kilka sztuk ;)
OdpowiedzUsuńnigdy w życiu nie jadłam, w Warszawie dopiero od 2-3 lat widuję w cukierniach
OdpowiedzUsuńzupełnie też bym nie wiedziała gdzie kupić oryginalny biały mak:)
Fantastycznie wyszły :) Pyszne, pyszne, pyszne!
OdpowiedzUsuńO matko! Ale mi narobiłaś ochoty, mistrzyni kuchni z Ciebie...buziaki...
OdpowiedzUsuńJejku, jakie cudne, jak z najlepszej cukierni! Mam nadzieję, że kiedyś tez będę umiała tworzyć takie cuda:)
OdpowiedzUsuńAz mi tutaj zapachanialo :)
OdpowiedzUsuńPysznie wyglądają. Lubię imię Marcin, bo tak nazywa się ktoś mi bardzo bliski.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Przypadkiem wpadłam na pani bloga,i choć już po Marcinie to ślinka mi cieknie żeby takie upiec:)
OdpowiedzUsuńKrysiu przepyszne rogale :)
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej zaopatrzyłam się w biały mak i na sobotę spróbuję zrobić te rogale. Wierzę, że mi się uda ten wypiek. Przepis tak dokładnie opisany, że nie może być inaczej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń